środa, 8 maja 2013

Bajka o Kseni i niedobrym jaśku



W przyszłym tygodniu, we wtorek spotykamy się w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka. Na tą okazję pewna miła pani poczyta dzieciom bajki o poduszce - jasiu. Pierwszą bajkę dostałam od koleżanki Marchwianej. Oto ona:




Anna Bigaj
Bajka o Kseni i niedobrym jaśku

Pewnego razu w sali szpitalnej dużego i głośnego miasta urodziła się mała Ksenia. Była tak drobna i krucha, że nawet najbardziej doświadczone pielęgniarki bały się nosić ją na rękach w obawie przed uszkodzeniem delikatnego ciałka. Niezwykle blada skóra niemowlęcia zaniepokoiła lekarzy, którzy postanowili ją zbadać. Niestety, okazało się, że dziewczynka była bardzo chora.

Ksenia spędzała w szpitalu więcej czasu niż w swoim domu. Na początku niemowlę ogromnymi błękitnymi oczami spoglądało ciekawie na kolorowe rurki i woreczki z błyszczącymi płynami, które przypinali do jej ciałka panowie w zielonych fartuchach. Potem kilkuletnią już dziewczynkę znudziły przedmioty i sprzęty, którymi była otoczona w sali szpitalnej. Najpierw nauczyła się rozpoznawać, co sprawia jej ból. Wkrótce widok ostrych, metalowych igieł, zamiast zainteresowania, wzbudzał w niej już tylko silny strach.

Mama Kseni odwiedzała ją często i wtedy dziewczynka poznała kolejne uczucie – ulgę. Kiedy tylko mogła, mama zostawała na noc ze swoją córką, czuwając przy jej łóżku. Czekała zawsze, aż Ksenia ukryje swoje błękitne oczy pod powiekami i zaśnie, a wtedy wyciągała z szuflady przy łóżku płótno i kolorowe nitki. I igłę, której tak bała się jej córka. Mama Kseni wiele razy tłumaczyła małej, że chwila bólu podczas zastrzyku pomaga jej czuć się lepiej przez długi czas. Próbowała oswoić ją z zastrzykami, ucząc ją, jak nawlekać nitkę na igłę. Ale dziewczynka płakała tylko rozpaczliwie, słuchając o zastrzykach i nie chciała się uczyć. Kobieta zatem cierpliwie tuliła swoje dziecko do snu, zanim w bladym świetle lampy rozpoczynała wyszywać w skupieniu kwiaty, drzewa i zwierzęta, które pokazywała rano córce. Serce matki wypełniało się bólem na myśl, że wyhaftowane obrazy były dla dziewczynki jedyną okazją, żeby zobaczyć świat poza ścianami szpitala.

Kiedy nie było przy Kseni mamy, dziewczynka wtulała twarz w jaśka i z trudem usypiała. Nigdy jednak nie spała dobrze, często męczyły ją koszmary i wierciła się przez sen. Tylko poduszki w szpitalu szeptały między sobą oburzone, że to nie wina choroby, ale jej jaśka. Bo ten robił wszystko, żeby uprzykrzyć życie Kseni. Za dnia gniótł ją w plecy i zmuszał do nieustannego wygładzania go. Gdy troskliwa ręka pielęgniarki lub mamy Kseni poprawiała jaśka, ten wykorzystywał okazję, żeby jeszcze złośliwiej zagiąć swoje rogi, stworzyć jeszcze więcej fałd i nierówną powierzchnią poszewki uciskać drobne plecy dziecka.

Na nic zdały się błagania pozostałych jaśków! Na nic przypominały mu, że wszystkie jaśki mają obowiązek wygodnie układać się pod głowami dzieci i pomagać im szybciej zasnąć. I że muszą bronić je przed złymi snami, a w dzień poprawiać im humor swoimi kolorowymi poszewkami, a nade wszystko – próbować ulżyć im w cierpieniu. Jasiek nic sobie nie robił z ich słów. Co więcej, gdy zabierano go do prania, zawsze najszybciej wirował w pralce, żeby stracić jak najwięcej kolorów. Chciał wyglądać smutno i odpychająco, a do tego robił się coraz bardziej szorstki. Nocami dokuczał Kseni najbardziej. Drażnił jej skórę twardą poszewką, wpijał się guzikami w delikatne policzki, wił się i rolował. Gdy widział, że osłabiona dziewczynka mimo to nie budzi się, próbował wydostać się spod jej głowy tak, żeby jej twarz dotykała tylko twardego materaca. Przez złośliwą poduszkę Ksenia niemal codziennie budziła się obolała. Nie przyszło jej nawet przez myśl, że to jej ulubiony jasiek może być jej wrogiem. Dziewczynka przywiązała się do burej i szorstkiej poszewki odwiecznego towarzysza choroby.

Pewnej nocy, gdy mama Kseni była daleko w domu, a dziewczynka spała wyczerpana, jasiek znów spróbował wylądować z dala od niej na podłodze. Zaczął od wyciągania fałd tkaniny spod jej głowy, próbując przesunąć się stopniowo na krawędź łóżka. Udało mu się, jednak jeden róg zablokował się pod policzkiem. Jasiek chwycił go więc pozostałymi rogami poszewki i zaczął mocno szarpać. Po kilku gwałtownych ruchach poczuł radość, bo wreszcie się wydostał. Jednak silne szarpnięcie sprawiło, że jasiek stracił równowagę i z dużą prędkością wypadł z łóżka wprost za szafkę nocną. W ostatniej chwili z przerażeniem zauważył, wystający z szafki pręt do którego zbliżał się szybko. Jasiek nie mógł się już zatrzymać – usłyszał dźwięk rozdzierającej się tkaniny i poczuł tępy ból, kiedy pręt rozdarł jego poszewkę. Ksenia sapnęła cicho przez sen, jakby przeczuwała, że stało się coś złego. Spała jednak dalej.

***

Wczesnym rankiem Ksenię obudziła pielęgniarka, która krzątała się po sali, nakładając wszystkim dzieciom owsiankę i pilnując, żeby każde połknęło swoje gorzkie tabletki. Dziewczynka od razu zaczęła rozglądać się za swoją poduszką. Gdy pielęgniarka przystanęła nad jej łóżkiem, obie zobaczyły na ziemi jaśka, z którego zionęła dziura.
                 Trzeba będzie wyrzucić tego starego rupiecia – bąknęła pod nosem pielęgniarka. Westchnęła na widok przerażonych oczu Kseni, myśląc, że dziewczynka boi się porannego zastrzyku.

Pielęgniarka podniosła jaśka z podłogi i podłożyła go jednak pod plecy dziewczynki, żeby zapewnić jej wygodę podczas zastrzyku. Obiecała przynieść nowego zaraz po skończonym obchodzie sali. Zdziwiła się, gdy udało jej się od razu ułożyć jaśka gładko na łóżku. Nie wiedziała, że jasiek był sztywny ze strachu. Ksenia podczas zastrzyku płakała dłużej i bardziej rozpaczliwie niż zwykle – nie tylko z bólu, ale też ze strachu przed utratą jaśka.

Gdy pielęgniarka wyszła, dziewczynka ostrożnie chwyciła jaśka w ramiona i przyjrzała się mu wciąż mokrymi od łez oczami. Tak bardzo chciałaby mu pomóc, lecz zupełnie nie wiedziała, co może zrobić. Schować go? Lecz gdzie? Spojrzała na szufladę, w której znajdowały się kolorowe nitki. Pomyślała o igle, którą jej mama tak pewnie potrafiła wyszywać piękne wzory. Wiedziała, że pielęgniarka wkrótce wróci po jasia. Nie miała ani chwili do stracenia.

Otworzyła szufladę i wyjęła z niej burą nić z igłą. Poczuła znajome i niebezpieczne zimno. Chciała wrzucić ją z powrotem do szuflady, ale przezwyciężyła strach. “Przecież igły mogą uzdrowić” - powtarzała sobie znane słowa. Chwyciła cienką igłę i pamiętając, jak uczyła ją mama – najpierw zwilżyła w ustach koniec nitki i po krótkiej chwili nawlekła nitkę. Ksenia zaczęła zszywać jaśka niewprawnie, nieco koślawo, ale bardzo starannie. Z każdą minutą dziura stawała się mniejsza.
           
Po chwili do sali wróciła pielęgniarka z nowym jaśkiem w ręce. Zobaczyła niezwykły widok. Ksenia siedziała na łóżku, wesoło rozglądającą się po sali. Pod plecami miała gładko i jakby dumnie rozpostartego jaśka.
                  Kseniu, musimy wymienić tego jasia na nowego.
Dziewczynka tylko uśmiechnęła się i pozwoliła pielęgniarce wyciągnąć sobie poduszkę spod pleców.
– O. – zdziwiła się pielęgniarka. Obróciła kilka razy poduszkę, jednak nie zobaczyła nawet śladu po dziurze. –  Chyba jednak mi się wydawało. – pomyślała. Raz jeszcze obejrzała jaśka i po chwili wahania oddała go Kseni. Ta objęła go radośnie ramionami, a jasiek przytulił się do niej z wdzięcznością. A może tylko tak wydało się dziewczynce?

***

Od tej pory jasiek zmienił się. Wtulał się w szyję Kseni, gdy spała, powstrzymywał złe sny, a nawet jakby odzyskał kolor! Nie próbował już nigdy uciekać. Służył potem jeszcze wiele lat w szpitalu, dokładając wszelkich starań, by przynieść dzieciom ulgę w cierpieniu. Nie tylko inne poduszki obdarzyły go szacunkiem, ale nawet najbardziej rozsądni lekarze przyznawali po cichu, że mali pacjenci jakby szybciej zdrowieją w jego towarzystwie.

Co do małej Kseni – ta spała już znacznie lepiej. Odkąd uratowała jaśka, sama zaczęła dzielnie przyjmować zastrzyki. Zrozumiała, że kłujące jej ciałko igły mają prawdziwą moc i pomagają walczyć z chorobą. Wkrótce zresztą urosła na tyle, że lekarze mogli ją bezpiecznie zoperować. Po  trudnym zabiegu Ksenia czuła się na tyle dobrze, że mogła wreszcie opuścić szpital na dłużej. Już w drodze do domu zobaczyła prawdziwe kwiaty, drzewa i zwierzęta, które okazały się znacznie większe i wspanialsze od tych, które haftowała dla niej mama.


Piękna, prawda?
Ja codziennie przed snem opowiadam dziecku niestworzone historie. O jasiu również:) Przeleję to na papier.
Jeśli ktoś ma ochotę napisać następną to zapraszam!

12 komentarzy:

  1. No, ja też się poryczałam:).

    OdpowiedzUsuń
  2. nie przewidziałam łzawych skutków ubocznych bajki - potraktuję je jako wyraz aprobaty;) czekam na wtorkową relację!
    Autorka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Autorko, łzy to dlatego, że bajka piękna i wzruszająca, chwyta za serce:). Napisz więcej :)! Może przygody Kseni i jaśka ?:) Takie opowiadania dla dzieci :).

      Usuń
    2. Pewnie, byłoby świetnie się zabrać do tego kiedyś:)

      Usuń
  3. opowiedziałam wczoraj tą bajkę mojej córce na dobranoc - akurat spędzała pierwszą noc w życiu w szpitalu jako chora na łóżku z kującym wenflonem - i wiesz co?? powiedziała mi że teraz będzie dzielna jak ta dziewczynka z bajki :)
    ja musiałam wymigać się że wychodzę do łazienki - a tam zryczałam się jak głupia :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Mądra dziewczynka:) Trzymam mocno kciuki za jej zdrowie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziś rano wyszłyśmy :) dalsza rehabilitacja w domku :)

      Usuń
    2. Świetna wiadomość! Pozdrów córkę:)

      Usuń
  5. Cześć Rudzielcze! Jesteś wielka! Pozdrawiamy Vdowie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Piekna bajka bardzo wzruszająca, pozdrawiam!!!!!!!!!:)

    OdpowiedzUsuń

:)