W przyszłym tygodniu, we wtorek spotykamy się w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka. Na tą okazję pewna miła pani poczyta dzieciom bajki o poduszce - jasiu. Pierwszą bajkę dostałam od koleżanki Marchwianej. Oto ona:
Anna Bigaj
Bajka o Kseni i
niedobrym jaśku
Pewnego razu w sali szpitalnej dużego i głośnego miasta urodziła się mała
Ksenia. Była tak drobna i krucha, że nawet najbardziej doświadczone
pielęgniarki bały się nosić ją na rękach w obawie przed uszkodzeniem delikatnego
ciałka. Niezwykle blada skóra niemowlęcia zaniepokoiła lekarzy, którzy
postanowili ją zbadać. Niestety, okazało się, że dziewczynka była bardzo chora.
Ksenia spędzała w szpitalu więcej czasu niż w swoim domu. Na początku
niemowlę ogromnymi błękitnymi oczami spoglądało ciekawie na kolorowe rurki i
woreczki z błyszczącymi płynami, które przypinali do jej ciałka panowie w
zielonych fartuchach. Potem kilkuletnią już dziewczynkę znudziły przedmioty i
sprzęty, którymi była otoczona w sali szpitalnej. Najpierw nauczyła się
rozpoznawać, co sprawia jej ból. Wkrótce widok ostrych, metalowych igieł,
zamiast zainteresowania, wzbudzał w niej już tylko silny strach.
Mama Kseni odwiedzała ją często i wtedy dziewczynka poznała kolejne uczucie
– ulgę. Kiedy tylko mogła, mama zostawała na noc ze swoją córką, czuwając przy
jej łóżku. Czekała zawsze, aż Ksenia ukryje swoje błękitne oczy pod powiekami i
zaśnie, a wtedy wyciągała z szuflady przy łóżku płótno i kolorowe nitki. I
igłę, której tak bała się jej córka. Mama Kseni wiele razy tłumaczyła małej, że
chwila bólu podczas zastrzyku pomaga jej czuć się lepiej przez długi czas.
Próbowała oswoić ją z zastrzykami, ucząc ją, jak nawlekać nitkę na igłę. Ale
dziewczynka płakała tylko rozpaczliwie, słuchając o zastrzykach i nie chciała
się uczyć. Kobieta zatem cierpliwie tuliła swoje dziecko do snu, zanim w bladym
świetle lampy rozpoczynała wyszywać w skupieniu kwiaty, drzewa i zwierzęta,
które pokazywała rano córce. Serce matki wypełniało się bólem na myśl,
że wyhaftowane obrazy były dla dziewczynki jedyną okazją, żeby zobaczyć świat
poza ścianami szpitala.
Kiedy nie było przy Kseni mamy, dziewczynka wtulała twarz w jaśka i z
trudem usypiała. Nigdy jednak nie spała dobrze, często męczyły ją koszmary i
wierciła się przez sen. Tylko poduszki w szpitalu szeptały między sobą
oburzone, że to nie wina choroby, ale jej jaśka. Bo ten robił wszystko, żeby
uprzykrzyć życie Kseni. Za dnia gniótł ją w plecy i zmuszał do nieustannego
wygładzania go. Gdy troskliwa ręka pielęgniarki lub mamy Kseni poprawiała
jaśka, ten wykorzystywał okazję, żeby jeszcze złośliwiej zagiąć swoje rogi,
stworzyć jeszcze więcej fałd i nierówną powierzchnią poszewki uciskać drobne
plecy dziecka.
Na nic zdały się błagania pozostałych jaśków! Na nic przypominały mu, że
wszystkie jaśki mają obowiązek wygodnie układać się pod głowami dzieci i
pomagać im szybciej zasnąć. I że muszą bronić je przed złymi snami, a w dzień
poprawiać im humor swoimi kolorowymi poszewkami, a nade wszystko – próbować
ulżyć im w cierpieniu. Jasiek nic sobie nie robił z ich słów. Co więcej, gdy
zabierano go do prania, zawsze najszybciej wirował w pralce, żeby stracić jak
najwięcej kolorów. Chciał wyglądać smutno i odpychająco, a do tego robił się
coraz bardziej szorstki. Nocami dokuczał Kseni najbardziej. Drażnił jej skórę
twardą poszewką, wpijał się guzikami w delikatne policzki, wił się i rolował.
Gdy widział, że osłabiona dziewczynka mimo to nie budzi się, próbował wydostać
się spod jej głowy tak, żeby jej twarz dotykała tylko twardego materaca. Przez
złośliwą poduszkę Ksenia niemal codziennie budziła się obolała. Nie przyszło
jej nawet przez myśl, że to jej ulubiony jasiek może być jej wrogiem.
Dziewczynka przywiązała się do burej i szorstkiej poszewki odwiecznego
towarzysza choroby.
Pewnej nocy, gdy mama Kseni była daleko w domu, a dziewczynka spała
wyczerpana, jasiek znów spróbował wylądować z dala od niej na podłodze. Zaczął
od wyciągania fałd tkaniny spod jej głowy, próbując przesunąć się stopniowo na
krawędź łóżka. Udało mu się, jednak jeden róg zablokował się pod policzkiem.
Jasiek chwycił go więc pozostałymi rogami poszewki i zaczął mocno szarpać. Po
kilku gwałtownych ruchach poczuł radość, bo wreszcie się wydostał. Jednak silne
szarpnięcie sprawiło, że jasiek stracił równowagę i z dużą prędkością wypadł z
łóżka wprost za szafkę nocną. W ostatniej chwili z przerażeniem zauważył,
wystający z szafki pręt do którego zbliżał się szybko. Jasiek nie mógł się już
zatrzymać – usłyszał dźwięk rozdzierającej się tkaniny i poczuł tępy ból, kiedy
pręt rozdarł jego poszewkę. Ksenia sapnęła cicho przez sen, jakby przeczuwała,
że stało się coś złego. Spała jednak dalej.
***
Wczesnym rankiem Ksenię obudziła pielęgniarka, która krzątała się po sali,
nakładając wszystkim dzieciom owsiankę i pilnując, żeby każde połknęło swoje
gorzkie tabletki. Dziewczynka od razu zaczęła rozglądać się za swoją poduszką.
Gdy pielęgniarka przystanęła nad jej łóżkiem, obie zobaczyły na ziemi jaśka, z
którego zionęła dziura.
–
Trzeba będzie
wyrzucić tego starego rupiecia – bąknęła pod nosem pielęgniarka. Westchnęła na
widok przerażonych oczu Kseni, myśląc, że dziewczynka boi się porannego
zastrzyku.
Pielęgniarka podniosła jaśka z podłogi i podłożyła go jednak pod plecy
dziewczynki, żeby zapewnić jej wygodę podczas zastrzyku. Obiecała przynieść
nowego zaraz po skończonym obchodzie sali. Zdziwiła się, gdy udało jej się od
razu ułożyć jaśka gładko na łóżku. Nie wiedziała, że jasiek był sztywny ze
strachu. Ksenia podczas zastrzyku płakała dłużej i bardziej rozpaczliwie niż
zwykle – nie tylko z bólu, ale też ze strachu przed utratą jaśka.
Gdy pielęgniarka wyszła, dziewczynka ostrożnie chwyciła jaśka w ramiona i
przyjrzała się mu wciąż mokrymi od łez oczami. Tak bardzo chciałaby mu pomóc,
lecz zupełnie nie wiedziała, co może zrobić. Schować go? Lecz gdzie? Spojrzała
na szufladę, w której znajdowały się kolorowe nitki. Pomyślała o igle, którą
jej mama tak pewnie potrafiła wyszywać piękne wzory. Wiedziała, że pielęgniarka
wkrótce wróci po jasia. Nie miała ani chwili do stracenia.
Otworzyła szufladę i wyjęła z niej burą nić z igłą. Poczuła znajome i
niebezpieczne zimno. Chciała wrzucić ją z powrotem do szuflady, ale
przezwyciężyła strach. “Przecież igły mogą uzdrowić” - powtarzała sobie znane
słowa. Chwyciła cienką igłę i pamiętając, jak uczyła ją mama – najpierw
zwilżyła w ustach koniec nitki i po krótkiej chwili nawlekła nitkę. Ksenia
zaczęła zszywać jaśka niewprawnie, nieco koślawo, ale bardzo starannie. Z każdą
minutą dziura stawała się mniejsza.
Po chwili do sali wróciła pielęgniarka z nowym jaśkiem w ręce. Zobaczyła
niezwykły widok. Ksenia siedziała na łóżku, wesoło rozglądającą się po sali. Pod plecami miała gładko i jakby dumnie rozpostartego jaśka.
–
Kseniu, musimy wymienić tego jasia na nowego.
Dziewczynka tylko uśmiechnęła się i pozwoliła pielęgniarce wyciągnąć sobie
poduszkę spod pleców.
– O. – zdziwiła się pielęgniarka. Obróciła kilka razy poduszkę, jednak nie
zobaczyła nawet śladu po dziurze. –
Chyba jednak mi się wydawało. – pomyślała. Raz jeszcze obejrzała jaśka i
po chwili wahania oddała go Kseni. Ta objęła go radośnie ramionami, a jasiek
przytulił się do niej z wdzięcznością. A może tylko tak wydało się dziewczynce?
***
Od tej pory jasiek zmienił się. Wtulał się w szyję Kseni, gdy spała,
powstrzymywał złe sny, a nawet jakby odzyskał kolor! Nie próbował już nigdy
uciekać. Służył potem jeszcze wiele lat w szpitalu, dokładając wszelkich
starań, by przynieść dzieciom ulgę w cierpieniu. Nie tylko inne poduszki
obdarzyły go szacunkiem, ale nawet najbardziej rozsądni lekarze przyznawali po
cichu, że mali pacjenci jakby szybciej zdrowieją w jego towarzystwie.
Co do małej Kseni – ta spała już znacznie lepiej. Odkąd uratowała jaśka,
sama zaczęła dzielnie przyjmować zastrzyki. Zrozumiała, że kłujące jej ciałko
igły mają prawdziwą moc i pomagają walczyć z chorobą. Wkrótce zresztą urosła na
tyle, że lekarze mogli ją bezpiecznie zoperować. Po trudnym zabiegu Ksenia czuła się na tyle
dobrze, że mogła wreszcie opuścić szpital na dłużej. Już w drodze do domu
zobaczyła prawdziwe kwiaty, drzewa i zwierzęta, które okazały się znacznie
większe i wspanialsze od tych, które haftowała dla niej mama.
Piękna, prawda?
Ja codziennie przed snem opowiadam dziecku niestworzone historie. O jasiu również:) Przeleję to na papier.
Jeśli ktoś ma ochotę napisać następną to zapraszam!
No, ja też się poryczałam:).
OdpowiedzUsuńja też...
Usuńnie przewidziałam łzawych skutków ubocznych bajki - potraktuję je jako wyraz aprobaty;) czekam na wtorkową relację!
OdpowiedzUsuńAutorka
Autorko, łzy to dlatego, że bajka piękna i wzruszająca, chwyta za serce:). Napisz więcej :)! Może przygody Kseni i jaśka ?:) Takie opowiadania dla dzieci :).
UsuńPewnie, byłoby świetnie się zabrać do tego kiedyś:)
UsuńWzruszyłam się i ja:)
OdpowiedzUsuńopowiedziałam wczoraj tą bajkę mojej córce na dobranoc - akurat spędzała pierwszą noc w życiu w szpitalu jako chora na łóżku z kującym wenflonem - i wiesz co?? powiedziała mi że teraz będzie dzielna jak ta dziewczynka z bajki :)
OdpowiedzUsuńja musiałam wymigać się że wychodzę do łazienki - a tam zryczałam się jak głupia :(
Mądra dziewczynka:) Trzymam mocno kciuki za jej zdrowie!
OdpowiedzUsuńDziś rano wyszłyśmy :) dalsza rehabilitacja w domku :)
UsuńŚwietna wiadomość! Pozdrów córkę:)
UsuńCześć Rudzielcze! Jesteś wielka! Pozdrawiamy Vdowie.
OdpowiedzUsuńPiekna bajka bardzo wzruszająca, pozdrawiam!!!!!!!!!:)
OdpowiedzUsuń